70 lat temu powstała parafia w Izabelinie. Ksiądz Aleksander Fedorowicz był jej pierwszym proboszczem. Ludzie wierzą, że świętym...
"Ważna jest tylko miłość, ważne jest, żebym robił, co dobre i żebym chciał dokoła siebie szerzyć dobro" - powtarzał ks. Ali. Ludzie lgnęli do swojego pasterza jak do najlepszego ojca i przyjaciela, również prymas Wyszyński miał ogromne zaufanie do ks. Alego. Parafia w Izabelinie była jednym z pierwszych miejsc w Polsce, oprócz opactwa benedyktynów w Tyńcu, gdzie odprawiano Mszę twarzą do wiernych oraz w języku polskim, a świeccy włączali się w liturgię, w całym znaczeniu tego słowa.
Ksiądz Ali odwiedzał swoich parafian, którym pomagał i troszczył się o nich. Do dzisiaj starsze parafianki wspominają, jak z żalem patrzyły na schodzone i wytarte buty proboszcza. - Złożyłyśmy się i kupiłyśmy mu nowe na imieniny. Minęła jedna niedziela, druga, trzecia... Proboszcz nadal w tych samych. Idziemy i pytamy, czemu nie założył nowych. "Oddałem" - powiedział cicho. "Temu, kto bardziej ich potrzebował" - to tylko niektóre z wielu historii opowiadanych przez mieszkańców wsi, świadków życia ks. Alego.
- Przyjechaliśmy tu z Podlasia za pracą. Nie mieliśmy grosza przy duszy, a chcieliśmy wziąć ślub - wspomina pani Janka. - "To nie o pieniądze chodzi, a o sakrament" - powiedział proboszcz i pobłogosławił nasze małżeństwo - mówi. Pomagał wielodzietnym rodzinom. W kronice parafialnej poczytać można o systematycznych zbiórkach warzyw, owoców czy innych darów, które przekazywane były dla najbardziej potrzebujących.