70 lat temu powstała parafia w Izabelinie. Ksiądz Aleksander Fedorowicz był jej pierwszym proboszczem. Ludzie wierzą, że świętym...
Na początku uczył się w domu, następnie w gimnazjum we Lwowie. W czasach szkolnych po raz pierwszy miał możliwość codziennego uczestnictwa w Mszy św.
"Eucharystia to powinien być wasz specjalny sakrament. Bo Eucharystia stanowi o jedności. Obojętne, gdzie się będzie na Mszy św. i u Komunii św. - jednoczy nas wszystkich Chrystus" - napisał w późniejszych rozważaniach. Z powodu słabego zdrowia, nawracającego zapalenia płuc i pobytów w sanatoriach Ali kilkakrotnie przerywał naukę. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1942 r., po nich pomagał w pracy duszpasterskiej w Lipinkach pod Gorlicami, a później we wsi Tywonia, w kaplicy należącej do parafii w Jarosławiu. 28 czerwca 1951 r. otrzymał nominację na proboszcza erygowanej wkrótce potem parafii Izabelin-Laski.
Dekret otwierający parafię św. Franciszka z Asyżu odczytano podczas porannej Mszy św. 8 lipca 1951 roku. Tydzień później - 15 lipca - odbyła się ceremonia wprowadzenia proboszcza. Tego samego dnia, w nowo powołanej parafii zostało ochrzczone pierwsze dziecko. Pierwszy ślub odbył się 5 sierpnia, a pierwszą osobę, która odchodziła do wieczności, wspólnota żegnała dzień później.
Ludzie na skraju Puszczy Kampinoskiej żyli bardzo ubogo. Entuzjazm, którym zarażał ks. Ali mieszkańców okolicznych wsi, był tak wielki, że niemal wszyscy przystąpili do wspólnej budowy kościoła. Ksiądz Ali nie tylko jednoczył ludzi wokół krzyża, ale chodził od domu do domu i pomagał, wspierał i rozumiał problemy swoich parafian.
- Tu była ogromna bieda, a ludzie borykali się z uzależnieniami, ubóstwem. Proboszcz to rozumiał. Kiedyś, wracając z "kolędy", zobaczył leżącego w rowie człowieka i pospieszył mu na pomoc. Okazało się, że to pijany. Ksiądz Ali wziął go na plecy, zaniósł na plebanię. Zdziwionej s. Klarze ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, która krzątała się po plebanii, nakazał przygotowanie łóżka i ciepłego posiłku. Pijany mógł się umyć, najeść i wyspać... Takich przypadków były dziesiątki. Ksiądz Ali kochał ludzi i niósł im tę miłość. Szczególnie tym, którzy najbardziej jej potrzebowali - wspomina pan Jan z Izabelina.